niedziela, 29 września 2013

Spotkanie



SPOTKANIE
Kiedy wyszedłem z piaskowego tunelu zobaczyłem wielką złotą bramę rzeźbioną w gryfy. Najpierw spróbowałem ją otworzyć ale się nie dało, więc zrobiłem jedyną rozsądną rzecz.
- He~dżi - powiedziałem. Drzwi wybuchły ukazując sześcioro zdziwionych magów.
- TY! - rykną Carter i przybrał swoją "zbroję" Horusa. Tak samo postąpił ten drugi mag, chyba Julian.
Alyssa powołał do życia dwa kamienne uszebti, Felix stworzył armię pingwinów, Sadie wyciągnęła laskę, a Walt trzymał swoje amulety.
- Dżeru - powiedziałem. Między mną a Brooklyńskim Domem Życia otwarła się głęboka szczelina. Alyssa szybko ją załatała ale mi dało to czas by ustawić synów Horusa, narysować krąg i powiedzieć Nedż. Rzuciły się na mnie uszebti ale mruknąłem tylko Seper i miałem je z głowy. Na armię Felixa rzuciłem zaklęcie Mach i zamieniły się w kałuże. Pierwszy zaatakował Julian. Chciał mnie przeciąć na pół ale wystarczyło tylko powiedzieć Czes i leżał związany u moich stóp. Sadie rzuciła laską, która zamieniła się w lwa. Na jej nieszczęście użyłem słowa mocy Hezi, a zwierzak wyskoczył przez otwarty taras. Został tylko Walt i Carter ale mag Anubisa stał tylko w miejscu.
- To nie musi się tak skończyć - powiedział Carter.
- Wiem - odpowiedziałem. - Fech. Chenem.
Julian wstał, a wszystkie zniszczone przedmioty się naprawiły.
- Amos cię wzywa - rzekłem.
- Czemu przysłał ciebie?
- Powiedział, że tylko tak może się z tobą skontaktować.
- Wyruszam w drogę.
- Nie tak szybko przejście musi się ochłodzić.
- Niech ci będzie, zostaniesz u nas na noc, a jutro przyjdziesz na nasz trening. Zgoda?
- Zgoda.
                                                                            ***
 I jak Wam się podoba? Wiecie co znaczą hieroglify, które występują w opowiadaniu? Komentujcie!!!



sobota, 28 września 2013

Podróż

PODRÓŻ
Do mojego pokoju zaprowadził mnie adept. Wszedłem do swojej komnaty. Była cudowna. Tak dawno w niej nie byłem, chyba od ucieczki do rebeliantów. Wszystko było tak jak zapamiętałem. Ściany obite skórą, stół i krzesło z cedrowego drewna, rzeźbione w lwy. Łoże przykryte niebieską kapą. I ono z którego było widać postrzegaczy, a daleko w tyle stał dwór Najwyższego Lektora i Faraona. Na krześle leżała moja torba z amuletami i biała laska ozdobiona w orły. "Ciekawe czy wiedzą, że wszystkie "narzędzia" trzymam w Duat" - pomyślałem. Położyłem się na łóżku i zasnąłem.
                                                                              ***
Obudził mnie wrzask:
-Wstawaj!!!
Odruchowo sięgnąłem po laskę i wyparowałem wodę, która leciała mi na twarz.
- Nie tym razem Ziya - powiedziałem.
- Miło cię znów spotkać Willu Change'u.
- Z wzajemnością - odparłem.
- Twój portal jest gotowy - rzekła.
- Szkoda, że nie dane jest nam trochę czasu więcej.
Ziya zarumieniła się.
- Szkoda - odpowiedziała.
Podbiegłem do szarego posągu Tota. Otworzyłem portal.
- Do zobaczenia Ziya - krzyknąłem i wskoczyłem w piaskową klepsydrę.
                                                                               ***
Jak chcieliście, tym razem jest więcej opisów. Na matmie nawet wena odpływa :( Tym razem dedyk dla Julki. Komentujcie!!!

piątek, 27 września 2013

Propzycja

Propozycja
Kiedy, się obudziłem spostrzegłem, że przede mną stał najwyższy lektor Amos Kane!
- Dlaczego ty nam to robisz? Zabiłeś trzech magów zanim cię ehe... "zaprosiliśmy" - powiedział spokojnym lecz nie znoszącym sprzeciwu głosem.
- Nie odzywaj się do mnie pomiocie Seta - wrzasnąłem.
- Spokojnie, nie jestem żadnym "pomiotem Seta".
- Jesteśmy w Domu Życia, prawda? - powiedziałem.
- Tak.
- Czego ode mnie chcesz?
- Od razu do konkretów, co?
- Więc?
- Musisz pojechać do naszego Faraona i przekazać mu by do nas przyjechał. Wtedy wam wszystko powiem.
- Nie możesz użyć postrzegania?
- Nie bo jest to zbyt niebezpieczne.
Przeszedł mnie dreszcz. Mało było rzeczy, które mogły przestraszyć Najwyższego Lektora.
- Co będę miał w zamian?
Amos wziął głęboki oddech.
- Dostaniesz amnestię, wybaczę ci wszystkie zbrodnie ale musisz pomóc Carterowi.
- Zgoda - rzekłem.
- Następnego dnia wyjeżdżasz.
- Chcę swoje amulety - krzyknąłem za nim.
- Są w twojej komnacie - odpowiedział.
                                                                                ***
Oto kolejny rozdział z dedykiem dla Weroniki K. Powiedźcie czy mam pisać dalej. Komentujcie!!!


Początek

Początek     
    Biegłem, nie oglądając się za siebie. Jeszcze tylko kawałek.
    - Stój, chcemy tylko porozmawiać! - krzyczeli.
Ale ja wiedziałem swoje jak tylko mnie dogonią zacznie się piekło. Jeden z nich krzykną Hui i poleciałem na twarz.Wstałem i biegłem dalej. Wreszcie zobaczyłem wielki obelisk w Watykanie. Zacząłem mamrotać zaklęcie by otworzyć portal, ale podleciał do mnie strażnik zabytku.
"Pewnie mag Szu" pomyślałem.
 Wyjąłem laskę i różdżkę. Rzuciłem laską, która zamieniła się w wielkiego węża. Ale zanim wąż zdążył zniszczyć maga zamienił się w parę wodną, a pode mną pojawiła się głęboka dziura.
- A niech cię Tefnut! - wrzasnąłem.
Podbiegł do mnie strażnik, a potem była tylko ciemność.
         Póki ja leżę nieprzytomny opowiem Wam coś o sobie. Nazywam się Will. Jestem chłopakiem w wieku 16 lat, mam ciemne oczy i włosy. A i jestem magiem. Walczyłem po stronie rebeliantów, a odkąd Amos Kane został Wielkim Lektorem, a Carter Kane faraonem zaczęto nas wyłapywać i "nawracać" na powrót do bogów. Byłem jednym z skrybów w Per Anch zanim zaczęła się wojna i wszystko zmieniła.
                                                                             * * *
Oto pierwszy rozdział. Nie wiem czy Wam się spodoba, ale napisałem go, bo prosiła mnie o to pewna osoba. Komentujcie!!!