SPOTKANIE
Kiedy wyszedłem z piaskowego tunelu zobaczyłem wielką złotą bramę rzeźbioną w gryfy. Najpierw spróbowałem ją otworzyć ale się nie dało, więc zrobiłem jedyną rozsądną rzecz.
- He~dżi - powiedziałem. Drzwi wybuchły ukazując sześcioro zdziwionych magów.
- TY! - rykną Carter i przybrał swoją "zbroję" Horusa. Tak samo postąpił ten drugi mag, chyba Julian.
Alyssa powołał do życia dwa kamienne uszebti, Felix stworzył armię pingwinów, Sadie wyciągnęła laskę, a Walt trzymał swoje amulety.
- Dżeru - powiedziałem. Między mną a Brooklyńskim Domem Życia otwarła się głęboka szczelina. Alyssa szybko ją załatała ale mi dało to czas by ustawić synów Horusa, narysować krąg i powiedzieć Nedż. Rzuciły się na mnie uszebti ale mruknąłem tylko Seper i miałem je z głowy. Na armię Felixa rzuciłem zaklęcie Mach i zamieniły się w kałuże. Pierwszy zaatakował Julian. Chciał mnie przeciąć na pół ale wystarczyło tylko powiedzieć Czes i leżał związany u moich stóp. Sadie rzuciła laską, która zamieniła się w lwa. Na jej nieszczęście użyłem słowa mocy Hezi, a zwierzak wyskoczył przez otwarty taras. Został tylko Walt i Carter ale mag Anubisa stał tylko w miejscu.
- To nie musi się tak skończyć - powiedział Carter.
- Wiem - odpowiedziałem. - Fech. Chenem.
Julian wstał, a wszystkie zniszczone przedmioty się naprawiły.
- Amos cię wzywa - rzekłem.
- Czemu przysłał ciebie?
- Powiedział, że tylko tak może się z tobą skontaktować.
- Wyruszam w drogę.
- Nie tak szybko przejście musi się ochłodzić.
- Niech ci będzie, zostaniesz u nas na noc, a jutro przyjdziesz na nasz trening. Zgoda?
- Zgoda.
***
I jak Wam się podoba? Wiecie co znaczą hieroglify, które występują w opowiadaniu? Komentujcie!!!